Restauracja Informal Kitchen - Pozostał niedosyt i lekki niesmak
- Blog
- Posted by: Magda Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Na temat restauracji Informal Kitchen słyszeliśmy wiele dobrego, dlatego też gdy nadarzyła się okazja postanowiliśmy się tam wybrać. Podczas jednego ze spacerów w centrum wstąpiliśmy tam w porze lunchowej na małe co nie co. Restauracja mieści się na ul. Traugutta tuż nieopodal Zachęty, pomiędzy ulicą Świętokrzyską, a Placem Piłsudskiego. Lokal na warszawskiej mapie już od końca 2014 r. ale wciąż krążą wokół niego różne opinie, lepsze i gorsze. Dlatego postanowiliśmy sami sprawdzić na naszej skórze jak to naprawdę jest. Ze względu na temperaturę (dość wysoką i mocne słońce) wybraliśmy ogródek. Kolejnym argumentem przemawiającym za wyborem ogródka był wózek z naszą małą Tosią :) Tak było najwygodniej.
To co nam się rzuciło w pierwszym momencie w oczy to fakt, że w porze lunchowej było bardzo dużo osób, zapewne corpo-ludki :) W sumie nic dziwnego, zestawy lunchowe w atrakcyjnej cenie - kosztują 25 zł. W skład takiego zestawu wchodzi zupa, danie główne, deser i coś do picia. Dodatkowo można wybrać jedną z dwóch pozycji zup i kilku dań głównych. Jeśli chodzi o deser i coś do picia... no to już dość wesoła historia, która jednak pozostawiła u nas niesmak.
Jak już wspomnieliśmy pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, z tym zastrzeżeniem, że nie mieliśmy okazji wejść do środka lokalu, byliśmy jedynie w ogórku.
Co do obslugi... miła i uczynna, choć mamy do niej jedno zastrzeżenie... nie poinformowano nas o menu luchowym, a od razu podano nam kartę i zaproponowano napoje. Wzięliśmy te napoje - lemoniadę oraz wodę mineralną - i powiedzieliśmy, że się zastanowimy nad wyborem z karty czegoś do jedzenia.
Przyniesiono nam napoje i złożyliśmy zamówienie – jeden zestaw lunchowy (zauważyliśmy tablicę z informacją) i jedną pozycję z karty głównej. Podczas zamawiania jedzenia kelnerka poinformowała nas, że w skład zestawu wchodzi również napój - lemoniada lub woda mineralna, ale niestety zamówionego już wcześniej jednego z napojów nie może nam wliczyć w lunch, mimo że zamówiliśmy danie z karty lunchowej, ponieważ jest to napój z karty regularnej. I tym sposobem dostaliśmy dwie lemoniady - jakże różne :).
I tym sposobem „cycki” nam opadły... ale w sumie dobrze się stało, ponieważ możemy wam pokazać jak wygląda lemoniada standardowa, a jak wygląda lemoniada z karty lunchowej podawana w tym samym lokalu... bo różnica jest bardzo duża :) Jak widać karta lunchowa to cięcie kosztów po całej linii... później jeszcze zobaczycie jak wygląda deser lunchowy w postaci sernika... :D
Lemoniada z regularnej karty
Lemoniada z cenie lunchu.
Jednak na słowa uznania zasługuje chłodnik :) Tu naprawdę czapki z głów, ponieważ to co dostaliśmy było wyśmienite. Mimo, że z karty lunchowej, to naprawdę taki chłodnik w taki dzień był strzałem w dziesiątkę. Czuć w daniu świeżość lata i sezonowość produktu. Tego było nam trzeba.
Kolejne danie z karty lunchowej to tortilla z kurczakiem i frytkami. Jako że jesteśmy (oczywista oczywistość) fanami wszystkiego co związane z tortillą, to nie mogliśmy przejść obojętnie obok tego dania. I co można o nim powiedzieć? To, że całkiem sympatyczne, smaczne danie. Bardzo sycące. W sam raz na lunch.
Mimo tego ze byliśmy w porze lunchu, to zamówiliśmy również coś z regularnej karty. Padło na hamburgera z frytkami. Plus dla kelnerki, że zapytała jaki stopień wysmażenia mięsa, minus dla kucharza za to, że nie dosłyszał jak go informowała! Mimo że zamówiliśmy średnio wysmażonego, dostaliśmy mocno wysmażonego... Nie powiem, był zjadliwy, ale nie taki o jakiego nam chodziło :P
Frytki w jednym i drugim daniu były identyczne, dobre. Do burgera i frytek podano również ketchup... smaczny.
Niestety nasza mała Tosia nie pozwoliła nam na dłuższy pobyt i musieliśmy się dość szybko ewakuować. Poprosiliśmy o zapakowanie na wynos deseru z zestawu lunchowego. Deser zapakowano. Jakież było nasze zdziwienie gdy w domu (10 minut później) rozpakowaliśmy sreberko, w które zawinięty był sernik... z wyglądu przypominał zmywak do naczyń... w smaku i konsystencji przypominał sandał pielgrzyma po dość długim przebiegu... Twardy i bez smaku. Niestety to nie było jak sernik... Wiemy, że menu lunchowe to pewnego rodzaju cięcie kosztów, ale bez przesady... No cóż... tak oto niesmak pozostał :)
Podsumowanie:
Suma summarum podano nam dwa razy te same napoje, ale jednak nie takie same... różnica pomiędzy kartą regularną, a kartą lunchową jest duża. Kelnerka nie poinformowała nas na wstępie, że są również napoje wliczone w cenę zestawu lunchowego, przez co za coś do picia musieliśmy dodatkowo zapłacić... tak się nie robi moi Państwo. Taka informacja powinna być na pierwszym miejscu jeśli w grę wchodzi menu lunchowe... Nie mieliśmy okazji próbować innych dań z karty regularnej, jedynie burgera, który nie urzekł nas specjalnie. W sumie nic dziwnego, nie jest to miejsce typowo burgerowe, a raczej restauracja.
Wiele słyszeliśmy o tym lokalu i dobrego i mniej dobrego. Nasza wizyta nie pozwoliła nam skierować się w którąkolwiek ze stron. Dalej mamy mieszane uczucia. Jesteśmy ciekawi jak smakują jeszcze inne pozycje, dlatego planujemy podskoczyć jeszcze do Informal Kitchen w godzinach bardziej kolacyjnych i spróbować czegoś innego z regularnej karty. Może to nam pomoże? :)
Póki co największy niesmak pozostawił sernik i napoje, natomiast wielki smak pozostawił chłodnik, który był Genialny przez duże "G" :) No i co jeszcze jest na plus? To, że za 25 zł w porze lunchowej można zjeść spory zestaw i jednocześnie ciekawy zestaw, w którym możemy jeszcze wybierać dania z kilku dostępnych.