Restauracja U Barssa - polska kuchnia na warszawskiej Starówce
- Blog
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Restauracja mieści się na warszawskiej Starówce, w samym centrum tętniącej turystami części Warszawy. Miejsce wręcz wymarzone i z dużymi tradycjami. Pierwotnie właścicielem restauracji był Jerzy Kaczmarek. Natomiast w chwili obecnej, od roku 2013 restaurację przejęło młode małżeństwo, które stara się podtrzymać i kultywować kulinarną tradycję lokalu. Ale jednocześnie starają się również co rusz to wdrażać nowe smaki i dania. Zresztą i taki był cel naszej wizyty - poznać nowe menu. Warto wspomnieć, że czas podczas degustacji umilany był muzyką na żywo z pianina, a luksusowy i bardzo oryginalny klimat restauracji dodawał „smaku”. Restauracja bardziej ukierunkowana na klienta zagranicznego, z tego też tytułu serwowane dania mają w sobie dużo polskości i naszej narodowej tradycji. Naprawdę bardzo dużo polskiej kuchni. Szkoda tylko, że właściciele lokalu ciągle szukają smaków i „tego czegoś”. Niestety restauracji właśnie „tego czegoś” brakuje w smaku, ale o tym w dalszej część artykułu.
Wystrój to nie wszystko
Trzeba przyznać, że wystrój restauracji jest bardzo ładny, nawiązujący do starych tradycji polskiego restauratorstwa i architektury. Miejsce wręcz pachnie starocią i to w pozytywnym znaczeniu. Bardzo na plus jest to, że mają dwie przeciwległe sale, z których okna wychodzą: z jednej na Starówkę, z drugiej zaś na Wisłę. Z jednej strony miejski gwar, z drugiej zaś cisza i spokój. Z pewnością każdy znajdzie swój klimat. Na słowa uznania zasługuje również obsługa, bardzo profesjonalnie podchodząca do klienta.
Kulinaria
W ten wieczór mieliśmy okazję uraczyć nasze kubki smakowe kilkoma daniami, takimi jak: marynowany rostbef na chrupiących sałatach skropionych sosem pieprzowym, staropolski krem z raków, comber z królika otulony kindziukiem podany z emulsją paprykową i dzikim ryżem, polędwica dojrzewająca faszerowana fois-grass, podana ze skorzonerą i winogronowym sosem, sorbet cytrynowo-limonkowy, jagnięcina z Podhala podana na peperonadzie w towarzystwie galaretki balsamicznej i gratine ziemniaczanego, ciastko z kremem kawowym, świeżą figą i musem z owoców leśnych. Te kilka dań pozwoliły wysnuć kilka wniosków. Ale po kolei, według kolejności podawania dań :) Szkoda tylko, że jak na taką restaurację nie podano amuse bouche. Zawsze pozwoliłoby to jeszcze bardziej zaostrzyć apetyt :) No ale jakoś z tym faktem sobie poradziliśmy, w pogotowiu był nasz polski smalec z polskim chlebem :) Generalnie smalec cieszył się bardzo dużym wzięciem wśród ludzi :)
Podany nam marynowany rozbef na chrupiących sałatach skropionych sosem pieprzowym był bardzo zacny. Mięso było dość miękkie, a towarzystwo sosu pieprzowego dawało idealną kompozycję.
Kolejnym podanym daniem był staropolski krem z raków. Jak to się już utarło, raki na polskich stołach były swego czasu dość popularne i nawet można rzecz bardzo pospolite. W dzisiejszych czasach to niemalże luksus i tak też trzeba je traktować. Trzeba przyznać że smaki kremu dość wyważone. Na plus zasługuje podanie dania wraz z całym raczkiem :) Można zjeść lub zostawić, co kto woli :D
Następnie został podany comber z królika otulony kindziukiem, podany z emulsją paprykową i dzikim ryżem. Dla tych co nie wiedzą, kindziuk, to taka litewska szynka długo dojrzewająca, coś jak włoskie prosciutto, czy hiszpańskie serrano. W tym wypadku królik został owinięty litewską szynkę i zapieczony. Trzeba przyznać, że bardzo do siebie pasują :) Trochę jednak królik był zbyt długo zapiekany w tej szynce. Zbytnio był wysuszony. Trzeba pamiętać, że kindziuk jest suchy, dlatego bardzo trzeba uważać z takimi zestawieniami. W tym przypadku królik nie miał z czego zabrać „soczystości”. Smak jak wspomnieliśmy OK, natomiast strukturę należy dopracować.
Kolejnym daniem była polędwica dojrzewająca faszerowana fois-grass, podana ze skorzonerą i winogronowym sosem. Bardzo dobre danie, chyba najlepsze tego wieczoru. Polędwica świetnie komponowała się z fois-grass. Ciekawym dodatkiem okazała się również skorzonera.
W przerwie między kolejnym daniem, na stół został podany sorbet limonkowo-cytrynowy. Smak bardzo fajny, orzeźwiający i cytrusowy. Jako przerywnik w takiej ilości mięs to wręcz zabawienie. Na minus jedynie można zaliczyć sposób podania. Trochę niezbyt ciekawie i zachęcająco wyglądała kulka sorbetu położona od niechcenia na plasterku limonki. Tak trochę na odwal się, zero fantazji – zupełnie jakby kucharz spieszył się z kolejnym daniem. Niestety nieprzemyślane.
Następne danie to jagnięcina z Podhala podana na peperonadzie w towarzystwie galaretki balsamicznej i gratine ziemniaczanego. Plus, plus i jeszcze raz plus! To danie u nas stanowczo wiodło prym. Niestety wcześniejsza ilość dań nie pozwoliła nam się dość dobrze rozkoszować tym daniem. Ale trzeba przyznać, że jagnięcina bardzo dobrze przygotowana. A przygotować jagnięcinę na takim poziomie jest niezwykle trudno. Czapki z głów :)
No i na deser ciastko z kremem kawowym, świeżą figą i musem z owoców leśnych. Podobnie jak z jagnięciną, nie sposób było wcisnąć więcej dobroci. Smak bardzo OK, nawet bardzo, jedynie struktura bezy odrobinę przesuszona, ale to bywa. Generalnie pozytyw.
Podsumowując:
Restauracja bardzo miła i przyjemna, w bardzo ciekawej lokalizacji. Mamy nadzieję, że tradycje restauracji będą kontynuowane przez nowych właścicieli. Jedynie muszą się odrobinę podciągnąć w znajomości produktów, jeśli chcą prowadzić restaurację. Podczas rozmowy można było wywnioskować, że nie do końca wiedzą co jest podawane i jak jest przygotowywane. Zbytnio chyba polegają na szefie kuchni, choć naszym skromnym zdaniem, również powinni wiedzieć co się dzieje w menu :) No ale to kwestia poczytania i częstszej obecności w kuchni – a będzie dobrze.
Ceny? Jak przystało na rynek w centrum Warszawy i turystę z zagranicy. Także sami sobie już możecie dopowiedzieć resztę. Jeśli chcecie skosztować kuchni polskiej to sądzimy, że warto restaurację Barssa odwiedzić. Serwują dobrą naszą kuchnię, ale odrobinę im do perfekcji brakuje. Dlatego jeśli mamy oceniać to dajemy 4 pkt. na 5 możliwych :)