Restauracja The Eatery w Warszawie - przepyszna polska kuchnia w nowoczesnym wydaniu
- Warszawa
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
UWAGA: Zmiana lokalizacji Restauracji The Eatery. Aktualnie znajduje się ona przy ulicy Koszykowej w Warszawie. Więcej możecie przeczytać w artykule: Restauracja The Eatery w Warszawie - nowa lokalizacja, niezmienna jakość Do restauracji The Eatery przymierzaliśmy się wielokrotne. W końcu udało się tam dotrzeć. Niestety nie było nam po drodze. Mieszkamy na warszawskiej Woli, a The Eatery mieści się na drugim końcu Warszawy, przy ul. Ostrobramskiej, a to już pogranicze Pragi i Gocławka. Daleko? Dla nas tak, ale dla mieszkańców prawej strony Wisły to prawdziwa perełka kulinarna, uprzedzając już fakty i dalszą część recenzji :)
The Eatery to niewielki lokal, ale z wielkim potencjałem i jeszcze większym smakiem. Zaledwie kilka stolików, plus kilka przed restauracją w ogródku. Wnętrze urządzone z gustem i klasą. Minimalizm, ale taki, w którym czuliśmy się bardzo dobrze i komfortowo. Jednymi słowy jest pięknie. Modne lastriko robi robotę. W każdym detalu widać i czuć, że projekt wnętrza był z pomysłem i konsekwentnie się tego trzymano. Naczelnym punktem jest duży kontuar, a za nim otwarta kuchnia. Widać krzątających się kucharzy, z szefem kuchni, Bartłomiejem Fidalą na czele, znanego z takich konceptów jak Kieliszki na Próżnej, Mizu czy Kuchnia żywa.
Ale wnętrze to nie wszystko, liczy się przede wszystkim smak, a jego naprawdę nie brakuje. W karcie króluje kuchnia polska, ale w nowoczesnym wydaniu. Generalnie taki był zamysł właścicieli lokalu. Karta zmienia się sezonowo, ale są też pewniaki, które się nie zmieniają i raczej nie zmienią. Między innymi fenomenalny ziemniak w panko, kogel mogel, czy szarpana wołowina. I wiecie co? Są to prawdziwe sztosy, dla których warto było się fatygować na drugi koniec Warszawy. Ba! Będziemy to nawet robić częściej! Kawał dobrej roboty.
Urzekło nas praktycznie wszystko, co tylko pojawiło się na naszym stole. Począwszy od przystawek, po dania główne, na deserze skończywszy. A skończyło się naprawdę sentymentalnie. Deser był pewnego rodzaju ukoronowaniem smaków, ale o tym zdążycie jeszcze przeczytać :)
Ziemniak w panko z gzikiem, gorczycą i szczypiorkiem - 31 zł
To fenomenalny starter. Mocno biliśmy się z decyzją czy brać właśnie ziemniaka, czy tatara, którego podejrzeliśmy u jednego z gości. Wyglądał genialnie. Padło jednak na ziemniaka. Wydanie odrobinę nieoczywiste. Było to puree z ziemniaka w chrupiącej skorupce z panko. Do tego boski gzik. Naprawdę na starter nie potrzeba nic więcej :)
Chłodnik z botwiną, rzodkiewką i grzanką - 23 zł
Drugi starter to chłodnik. Upalny dzień, więc aż się prosiło o coś lekkiego. Tu akurat nie musieliśmy się co zastanawiać i z miejsca zamówiliśmy chłodnik. I to również był strzał w 10! Botwinka, rzodkiewka, koperek… to musi zawsze zagrać i tak było i tym razem. Miało być lekko i było lekko, do tego równie pysznie. Podane z chrupiącą grzanką.
Szarpana wołowina, bułka maślana, domowe frytki i sos BBQ - 39 zł
Było lekko, to trzeba było również „wrzucić na ząb” coś cięższego, żeby nie było. :) Jak cześć z Was wie, szarpane mięso wielbimy, tak w tym wypadku też zbytnio się nie zastanawialiśmy, tym bardziej że zachęcono nas tym, że pieczona 12 godziny :) Tak, dobrze słyszycie… 12 godziny! I to się czuje z każdym kęsem. Mięso obłędnie delikatne, rozpływające się w ustach niczym masło. Do tego świetna chałka, również wypiekana na miejscu i frytki, które podbiły nasze kubki smakowe. Niby frytki, niby coś zwykłego, pospolitego. Ale dobre frytki trzeba umieć zrobić dobrze. I te właśnie takie są. Delikatne w środku, chrupiące z zewnątrz. Każdy element pasował do siebie idealnie. Nie było przerostu formy nad treścią, nie było przesady. Była natomiast kwintesencja smaku.
Kluski śląskie z wędzonym twarogiem, warzywnym sosem demi-glace i słonecznikiem - 38 zł
Są kluski i „kluski.” Zrobić dobre kluski, to sztuka, co wielokrotnie udowadniał Tomek Czajkowski vel Magiczny Składnik podczas jego kluskowych Pop-Upów na Nocnym Markecie. Ale trzeba przyznać, że te w The Eatery to najwyższa półka i kluskowy top of the top. Co więcej, podane z demi-glace warzywnym. Tak, z warzywnym redukowanym 48 godzin i to sprawia, że mocno przypominały prawdziwy demi-glace na „redukcji kostnej”. Kluski naprawdę cudo.
Kogel-mogel z truskawkami, pieprzem i lodami truskawkowymi - 24 zł
A na sam koniec wjechał król Kogel-Mogel. Tak właśnie, dobrze czytacie KRÓL. Król, który z każdym kęsem przywoływał dzieciństwo. Dokładnie takie smaki, kiedy to babcia ucierała w kubeczku żółtko z cukrem. Wieki całe nie jedliśmy, tym bardziej w takim wydaniu. Do tego cudowne lody truskawkowe. Dosłownie rozpływaliśmy się nad smakiem :)
Nad smakiem The Eatery można się rozpływać godzinami, ale to i tak nie odda tego czego doświadczyliśmy kulinarnie. Koniecznie musicie sami spróbować i ocenić. Według nas są fenomenalni i tyle :) Co jeszcze ważne, ze względu na gabaryty lokalu i ilość stolików, warto pokusić się o wcześniejszą rezerwację. Biorąc pod uwagę odległość, jaką trzeba pokonać (nie dotyczy mieszkańców Pragi i Gocławka :D), nie byłoby dobrze odbić się od drzwi, prawda? Nasza ocena The Eatery to top topów warszawskich. Wszystko naprawdę na najwyższym poziomie. I na koniec jeszcze ceny. Są one mocno przystępne jak na warszawskie realia. Przy cenach jeszcze warto wspomnieć o wielkościach porcji. Są naprawdę spore, o czym świadczy fakt, że wzięliśmy tylko jeden deser. Inaczej byśmy się wytoczyli z The Eatery niczym kulki. Jak podsumować wizytę w The Eatery? Przejedzeni i szczęśliwi niczym dzieci z kubkiem kogla-mogla utartego przez babcię :D
Nasza ocena The Eatery:
Jak dotrzeć do The Eatery?
Dodatkowe informacje
- Ceny:
- Umiarkowane
- Link do strony:
- Strona The Eatery
- Adres:
- Ostrobramska 73E, 04-175 Warszawa