Prime Cut w Warszawie - Restauracja i cocktail bar z klasą i dobrym smakiem
- Warszawa
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Restauracja Prime Cut w Warszawie otworzyła się w maju 2018 roku przy ulicy Twardej 18. Sama nazwa logo sugeruje bardziej salon fryzjerski aniżeli miejsce, gdzie można coś zjeść. Ale to w sumie złudne. Niewątpliwie mamy do czynienia z restauracją. Znajduje się na parterze wysokiego, przeszklonego budynku (tego samego, w którym mieści się Club The View, nomen omen tych samych właścicieli). Tak więc można zacząć na parterze w Prime Cut, a skończyć na najwyższym poziomie w The View :) Mieliśmy okazję odwiedzić Prime Cut i możemy powiedzieć jedno... miłe zaskoczenie pomimo jednej frapującej nas rzeczy, ale o tym później. Najbardziej może skoncentrujmy się na smakach.
Prime Cut to restauracja i cocktail bar w jednym. Dość popularny concept i połączenie w ostatnim czasie nowopowstających lokali. Można i zjeść, i dobrze się napić. I tak też właśnie jest w Prime Cut.
Lokal urządzony jest dość sterylnie, ale z dużą dozą elegancji. Gustowne wnętrze w stonowanej kolorystyce szarości, beżu, z niewielkimi wstawkami brązu. Pod sufitem piękne żyrandole wzbogacające wnętrze i wypełniające przestrzeń bardzo wysokiego sufitu. I tylko jedna rzecz, która trochę nas krępowała podczas pobytu... pod samym sufitem lokalu znajdują się okna sąsiadującego fitness clubu :) Szczerze powiedziawszy trochę mało komfortowo jeść burgera lub steka w towarzystwie biegających na bieżniach ludzi :D No ale może się czepiamy... Można zawsze wybrać miejsce pod ścianą i można uniknąć wzroku spoconych ludzi :) Ogólnie pomimo dużej elegancji lokalu można czuć się dość swobodnie i luźno.
Przechodząc do tego co można zjeść...
Karta jest dość bogata w smaki, ale nie przesadzona. W ten dzień na naszym stole pojawiło się carpaccio, burger z frytkami truflowymi, łosoś, kaczka, no i oczywiście desery :) Jak było? Powiem krótko, że było dobrze.
Na czas oczekiwania na nasze zamówienie podano nam pyszne masło czosnkowe i chleb wypiekany na miejscu. Bardzo przyjemne czekadełko :)
Przystawki:
Carpaccio wołowe z rukolą, parmezanem i borowikami (39 zł) - bardzo klasycznie, ale naprawdę bardzo OK. Mięso mocno świeże, w końcu to carpaccio. Niestety szkoda, że o tym nie pamięta wielu kucharzy w niektórych lokalach, gdzie można dostać sine mięso. W tym przypadku tak nie jest. Czuć świeżość, czuć smak mięsa i jego delikatność. Dosłownie rozpływało się w ustach. Rukola, która dodaje odrobinę ostrości, parmezan, który dodaje odrobinę smaku słonego i aromatyczne borowiki - to idealne połączenie. Prawdę mówiąc dbając o dobrą jakość produktów i ich świeżość zwyczajnie nie mogło się to nie udać :) Taki zestaw zawsze się sprawdza.
Druga przystawka była na ciepło... Confitowane kacze udko na sezonowych fasolach i wino (29 zł). Szczerze? Danie, które spokojnie mogłoby się odnaleźć jako danie główne. Naprawdę bardzo fajny pomysł z użyciem „strączków”. Bób, fasolka, groszek... świetne zestawienie smaków i struktur. Wszystko przygotowane w punkt. No i ta kaczka, która rozpływała się w ustach. Cudo :)
Danie główne:
Prime Cut Beef Burger (37 zł). Prime Cut stawia na dobre mięsa i faktycznie tak jest. W menu mają 3 rodzaje burgerów/sandwichy: klasyczny, z jagnięciny i steak sandwich. Padło na tego pierwszego, czyli najbardziej klasycznego. Wołowina, pomidory, słodka cebulka, sałata, frytki truflowe, parmezan i szczypiorek. Połączenie bardzo przemyślane. Mięso idealnie przyprawione, miękkie, soczyste. W sumie to pokłosie przeprowadzonego wcześniej z nami wywiadu przy zamówieniu, jakie mięso preferuję, jak wysmażone itd. Ale to nie mięso naszym zdaniem wiodło prym. To co najbardziej nas urzekło, to frytki truflowe. Naprawdę świetny pomysł na uszlachetnienie i podbicie smaku, tej jakże prostej „przekąski”.
Magda skusiła się natomiast na łososia szkockiego label rouge (65 zł). Wbrew pozorom przygotować dobrze łososia nie jest tak łatwo. Bardzo łatwo go zwyczajnie przesuszyć. Lepiej jak łosoś jest niedopieczony, aniżeli przeciągnięty w piecu, a najgorzej jak jest suchy jak wiór... to jest dość często spotykane w wielu lokalach. Ten natomiast był w punkt, idealny, soczysty, a dodatki w postaci szpinaku, sosu beurre blanc perfekcyjnie uzupełniało dało. Danie naprawdę bez zbędnych udziwnień kombinacji. Prosto i smacznie.
Desery
I to co urzekło nas najbardziej podczas tych odwiedzin... to właśnie desery. Do Prime Cut warto wybrać się chociażby na desery. Są naprawdę świetne. Tym razem pojawiły się na naszym stole dwa mega świetne i pełne smaków słodkości.
Mus truskawkowy z angosturą (21 zł) to stanowczo nasz NUMBER ONE! Niesamowite truskawki marynowane w limonce z dodatkiem likieru pomarańczowego grand marinier, sorbetu ze szczawiku i kruszonki z cytrusami to istna petarda i prawdziwy #foodgasm :)
Creme brulee (21 zł) Również pyszny i również cudowny deser. Nie tylko super wygląda, ale również obfity w struktury i smaki. Creme brulee podawany jest zazwyczaj w kokilce, w tym przypadku forma podania zaskakuje. Postać długiego prostokąta o wiele bardziej przykuwa wzrok. Jak to przystało na creme brulee górna część chrupiąca za sprawą opalonego karmelu :) Bomba... i ten sorbet z zielonego jabłka, plaster miodu, krem waniliowy i cytrusowa kruszonka... szaleństwo kubków smakowych :)
Podsumowanie:
Prime Cut to z pewnością dobre miejsce na lunch, kolację, ale i śniadanie. Tak, mają również śniadania. Menu stworzone jest tak, aby o każdej porze zjeść coś dobrego. Wielokrotne wizyty w lokalu to nie problem, smaki raczej się nie znudzą, są dość mocno urozmaicone. W karcie można znaleźć takie pozycje jak owoce morza, ryby, duży wybór dań mięsnych oraz przekąsek. Rib eye steak, beef filet, New York strip, ośmiornica... to tylko nieliczne ciekawe dania, które naprawdę mogą przypaść do gustu :) A jak ceny? No jeśli chodzi o ceny to tu jest duży rozstrzał. Jak widać po naszym menu ceny odrobinę bardziej pod kątem klienta biznesowego, aniżeli zwykłego „zjadacza chleba”... choć prawdę mówiąc warto odżałować parę groszy więcej żeby zjeść coś naprawdę ciekawego i smacznego. Przykładowo burger z frytkami truflowymi w cenie 37 zł to trochę drożej niż standardowo w warszawskich lokalach, ale prawdę mówiąc jest on świetny. Ich mocny, ale to mega mocny punkt to desery, są wręcz obłędne! Połączenie smaków i struktur przeniósł nas gdzieś o poziom wyżej. Warto również wspomnieć, że Prime Cut to cocktail bar z mocno wyeksponowanym barem. Podczas chwili jaką spędziliśmy w lokalu, mieliśmy trochę czasu podglądać serwowane drinki. Co raz to z baru wychodziły piękne driny. Niestety nie mieliśmy okazji popróbować. Po pierwsze wybraliśmy się samochodem, po drugie z dzieckiem... kolejnym razem sobie nie odpuścimy, głównie dlatego, że lokal aspiruje do tego, aby znaleźć się w naszym przewodniku warszawskich cocktail barów :)
Żeby nie było tylko tak „kolorowo i cukierkowo”, jest jedna rzecz, która nas tylko odrobinę zniesmaczyła - to wspomniany już fitness club z oknami wychodzącymi do lokalu. Nam to trochę przeszkadzało, ale jeśli Wam nie będzie to przeszkadzać to nie widzimy w tym problemu. To był jeden element, poprzez który na początku podchodziliśmy do Prime Cut odrobinę sceptycznie. Poradziliśmy sobie z tym, zasiedliśmy pod ścianą, gdzie wzrok osób na bieżniach zwyczajnie nie dochodził :)