ZAMKNIĘTE NA STAŁE! - Restauracja Warszawski Sznyt - z roku na rok coraz lepsza i bardziej dojrzała
- Warszawa
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
ZAMKNIĘTE NA STAŁE! - Drugie podejście do restauracji Warszawski Sznyt – tym razem z okazji pierwszych urodzin. Pierwszy raz raczyliśmy się ich daniami zaraz na początku, kiedy to lokal dopiero co się otwierał. Pisaliśmy o tym w artykule Warszawski Sznyt na Starówce - dobra restauracja o dwóch twarzach. Wtedy miejsce bardzo nas urzekło. Odrobinę sceptycznie podchodziliśmy to konceptu dwóch kuchni na dwóch piętrach, bo to duże wyzwanie logistyczne, głównie pod kątem czasu wydawania dań i ich synchronizacji do jednego stolika. Dwie kuchnie, które specjalizują się w dwóch różnych „smakach” prowadzone przez dwóch szefów kuchni: Rafała Zarębę i Michała Węcławka. I wiecie co? Z perspektywy czasu widzimy, że nasze obawy były zupełnie bezpodstawne. To co wychodzi spod rąk tych dwóch ludzi i ich zespołów, to czysta poezja smakowa.
Wystrój, sama atmosfera i wiele dań specjalnie nie uległo zmianie, jedynie bardziej dojrzało. Dalej restauracja ma mocny polski charakter w wydaniu „fine dinning”. Na pierwsze urodziny mieliśmy okazję jeść naprawdę wspaniałe rzeczy, które urzekały nie tylko wyglądem ale i zapachem, nie wspominając już o doznaniach smakowych. Każde podawane danie sprawiało wrażenie, jakby było jeszcze lepsze od poprzedniego, ale dalej chciało się, aby to wcześniejsze się nie kończyło :) Istne błędne koło smakowe.
Czym mieliśmy okazję raczyć kubki smakowe?
Amuse-bouche
...czyli coś drobnego, małego na ząb, coś czym szef kuchni Rafał Zaręba chciał nas zachęcić i pobudzić nasze kubki smakowe :) Tym razem był to śledź na kandyzowanej kapuście pod sałatką z fenkułu i granitą z kwaśnej śmietany aromatyzowanej kwiatami czarnego bzu.
Przystawka nr 1
Pozostając w rybnych klimatach... podano nam ceviche. Chyba specjalnie nie trzeba nikomu wspominać, że za ceviche to byśmy się dali pokroić :) Tym razem było to ceviche z kulbina z majonezem kolendrowym, palonym sezamem i wakame. Czysty obłęd! :) Kulbina mieliśmy okazję jeść po raz pierwszy. Zaskoczyła nas konsystencja tej ryby. Mięso zwarte, używając kolokwialnego stwierdzenia „zbite”. Bardzo smaczne. Rewelacja!
Przystawka nr 2
Legendarny tatar z Warszawskiego Sznytu. 100 g świeżo siekanej polędwicy z byka, marynowane grzybki i szalotka, puder grzybowy, skorupy z topinamburu i majonez dębowy. Dla zainteresowanych „majonezem dębowym”, to robi się go z oleju, w którym moczy się kawałek palonego kawałka dębiny. Olej bardzo fajnie chłonie smaki i aromaty, w tym wypadku przejmuje aromat dębiny. To właśnie dzięki temu ucierany majonez ma niesamowicie dębowy posmak. Dla mnie bomba! Ale majonez to nie wszystko... zresztą najlepiej jakbyście sami doznali tego co doznały nasze kubki smakowe, kiedy to tatar je atakował :) Warto wybrać się do „Sznytu” chociażby tylko na niego.
Dania ciepłe
Ponownie kulbin, ale tym razem w nieco innym wydaniu, aniżeli ceviche. Kulbin z chrupiącą skórką i kalmarami z sosem ze skorupiaków na brandy, fasolka szparagowa w emulsji nagietkowej i kiszona rzepa arbuzowa. Powiem jedno... ta ryba smakuje w każdej postaci, czy smażona, czy jako ceviche... mięso jest rewelacyjne!
Selekcja steków
Oczywiście nie samą rybą człowiek żyje... Warszawski Sznyt to również restauracja, która od pierwszego dnia zagościła w ścisłej czołówce miejsc specjalizujących się w stekach. Michał Węcławek – jeden z szefów kuchni - to prawdziwy wirtuoz rusztu. Każdy jeden kawałek mięsa jest doglądany z wyjątkową pieczołowitością. Ale dobry stek to nie tylko odpowiednia obróbka termiczna, to również odpowiednio dobrane mięso z odpowiedniej hodowli i odpowiednio sezonowane. Tego wieczoru podano nam 3 rodzaje steków. Każdy z nich karmelizowany na tłuszczu wytopionym z centry, co mocno przekładało się na soczystość mięsa i smak.
- Rostbef z jałówki sezonowany na sucho - wysmażenie Medium
- Antrykot sezonowany na sucho - wysmażenie Medium
- Antrykot (rasa Black Angus- pochodzenie USA- Dakota) - wysmażenie Medium
Razem ze stekami podano równie rewelacyjne grillowane warzywa :)
Przekąska nr 3
Bardzo ciekawym przerywnikiem była kanapka z żytniego chleba na zakwasie z pastrami, kandyzowaną kiszoną kapustą, serem zagrodowym i sosem rosyjskim. U nas w wesji mini, natomiast w menu wystepuje jako danie okazałych rozmiarów :)
Deser
I na koniec obowiązkowo coś słodkiego... Sernik malinowy nadziewany wędzoną wiśnią, na granoli i to co jest największym symbolem miejsca, w którym znajduje się restauracja Warszawski Sznyt... klasyczna Wu-Zet-ka. Niesamowite ukoronowanie wieczoru :)
Podsumowanie:
Starówka i Plac Zamkowy obfitują w wiele średnich i kiepskich restauracji (niestety i należy to wyraźnie podkreślić!). Wydają one Polsce i Warszawie dość kiepską wizytówkę, która wraz z turystami idzie w świat. Bardzo dobrze, że w tym miejscu jest taka restauracja jak Warszawski Sznyt. To dzięki niej Polska nie ma powodu do wstydu, a wręcz odwrotnie, powinniśmy być dumni z takiej kulinarnej “perełki”. Warszawski Sznyt to restauracja, która od pierwszego dnia trzyma niesamowicie wysoki poziom. Życzymy im na kolejne lata, aby z tego poziomu nie schodzili, a jedynie dalej go podnosili. W Sznycie można zjeść obłędnego tatara, genialnego steka czy świetny żurek... ogólnie można bardzo dobrze zjeść i napić się dobrego wina lub czegość mocniejszego. Brawo, brawo, brawo... i jeszcze raz brawo!