![Restauracja Frida w Warszawie i nasza opinia](/media/k2/items/cache/0060e62cf7c869b03300254ca743ee3c_XL.jpg)
Restauracja Frida w Warszawie i nasza opinia
- Blog
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Odwiedziliśmy kolejne miejsce w Warszawie, gdzie można zjeść w iście meksykańskiej atmosferze, nie tylko pod względem smaków, ale również klimatu, a to za sprawą wnętrza bardzo mocno nawiązującego do Meksyku. Dokładnie chodzi tu o restaurację działającą w Warszawie już od wielu lat, której patronką jest najsłynniejsza meksykańska malarka – autoportrecistka Frida Kahlo. To od jej imienia restauracja zaczerpnęła nazwę. Co zastaliśmy w środku i czy było smacznie?
Nam się udało spróbować kilka dań, począwszy od najprostszych nachos, poprzez enchiladas, zupę pozole, fajitas, salsy a skończywszy na pikantnych grillowanych skrzydełkach marynowanych według starej meksykańskiej receptury serwowanych z kolbą kukurydzy. Podczas wizyty nie spotkała nas żadna niemiła niespodziana lub zbytnie rozczarowanie... no może jedno lub dwa, ale o tym później. Na razie skoncentrujmy się na samym lokalu.
Restauracja znajduje się przy ul. Nowy Świat, jednej z najdroższych ulic Warszawy. A lokalizacja zobowiązuje - masa turystów, wielu obcokrajowców... Konkurencja jest tutaj duża, restauracja na każdym kroku, dosłownie zatrzęsienie. Nie brakuje tu kuchni włoskiej, hiszpańskiej, niemieckiej, indyjsiej czy japońskiej... nie mogło zabraknąć i meksykańskiej? Czy kuchnia meksykańska i Frida dają radę?
Rzut okiem na wnętrze
Wystój naprawdę jest bardzo ciekawy. Żywe kolory, dużo czerwieni. Wnętrze restauracji nawiązuje do twórczości malarki. Ślady jej twórczości widać na każdym kroku.
Na każdej ścianie porozwieszane są obrazy z autoportretami Fridy. Bardzo ciekawe krzesła.
Jest oczywiście letni ogródek.
Zamawiamy i jemy
Ale do zamówienia. Wybór jest duży! Zamawiamy typowo meksykańskie dania: zupkę pozole, enchildę, fajitas. W oczekiwaniu na zamówienie podano nam na stół nachos z salsą pomidorową – taki czasoumilacz, żeby nam się nie nudziło podczas oczekiwania na zamówienie.
Szkoda, że te nachosy były najzwyklejsze z torebki, a nie przygotowywane na miejscu... te przygotowywane na miejscu figurują jako osobne danie w karcie. Można je zamówić z guacamole. Te nasze były natomiast zjadliwe z popychaczem pomidorowym.
Czasoumilacz się przydał, bo troszkę musieliśmy poczekać, choć aż tak bardzo dużo klientów nie było. Ale przyjmijmy, że jeśli chcemy świeże, a nie odgrzewane, to jednak zawsze parę minut dłużej poczekać trzeba.
Na pierwszy ogień wjechała na stół najbardziej klasyczna z klasycznych zup meksykańskich czyli pozole - gorący bulion z kurczakiem.
Głównym składnikiem zupy pozole jest biała kukurydza, w tym wydaniu niestety jej nie było. Było natomiast bardzo dużo marchewki oraz tego co lubimy najbardziej... plasterków awokado i posiekanej świeżej kolendry. Do zupy dostaliśmy jeszcze trzy małe miseczki: pierwsza z posiekanymi papryczkami jalapeno (szkoda, że puszkowe, a nie świeże), druga z plasterkami rzodkiewki (bez tego pozole również nie istnieje), no i trzecia z drobno poszatkowaną białą cebulą. Zestaw idealny. Po wymieszaniu wszystkich składników w bulionie powstaje idealna zupa bez białej kukurydzy :)
Następne dania jakie nam podano to enchilada i fajitas. Na te dania również trzeba było trochę poczekać. Enchilada z wołowiny dobra, tortille obtoczone w gorącym sosie pomidorowym i roztopionym serem.
Wszystko bardzo dobrze doprawione... polecamy na ostro.
Bardzo dobra była też fajita z kurczaka z dużą ilością smażonej w paskach papryki i tak jak enchilada bardzo dobrze doprawiona.
Mięso z kurczaka było super wysmażone i soczyste. Jedyny minus fajitas to taki, że podano do niej najzwyklejszą pszenną tortillę.
Szkoda, ponieważ tortilla kukurydziana ma niepowtarzalny smak, ale może my już jesteśmy „zboczeni" na punkcie tortilli kukurydzianej, więc to tylko nasze osobiste odczucie. Zapewne większości klientów to nie przeszkadza. Plus za sposób podania, ponieważ ciepło tortilli utrzymywane było w żeliwnym garnku z pokrywką.
Do fajitas podano nam jeszcze zestaw 4 dodatków: salsa fresca (pomidorowa), kwaśna śmietana, frijoles refritos (zasmażana fasola) i guacamole. Niestety tutaj już tak kolorowo nie było. Salsy wymagają dopracowania, guacamole podane do fajitas takie jakieś w smaku jak ze słoiczka, a nie własnej roboty?
Na koniec jeszcze zaatakowaliśmy kuraka, a dokładniej pikantne grillowane skrzydełka marynowane według starej meksykańskiej receptury serwowane z kolbą kukurydzy.
No trzeba przyznać, że bardzo dobre, choć skrzydełka były jednak nieco przesuszone. Rekompensowała marynata. Kukurydza też była smaczna, z mocnym aromatem dymu, jedynie ten aromat dymu był jakoś taki "naciągany" :)
Jak to się mówi... na świecie nie ma ideałów
No i na koniec jeszcze jedno rozczarowanie, żeby nie było tak kolorowo... jako że skrzydełka jada się „palcyma" a nie „sztućcami" to razem z daniem podaje się miseczkę z wodą. Nam nie podano żadnej miseczki z wodą do obmycia dłoni. Paniczne poszukiwanie skrawka serwetki z upapranymi rękami od marynaty i tłuszczu, (której zresztą nie było w pobliżu) zakończyło się wizytą w toalecie przy umywalce... nie było to zbyt komfortowe. A wydawałby się, że restauracja ma ogrom doświadczenia i takie elementy powinny być dopracowane na tip-top.
reklama
Podsumowanie
Biorąc pod uwagę kilka wskaźników takich jak cena, jakość, wystrój i lokalizacja, to wypada ona całkiem nieźle, w szczególności jeśli chodzi o ten ostatni. Cenowo wypada to już trochę gorzej – nie jest tanio, ale to głównie wpływ jednej z najważniejszych ulic Warszawy. Wystrój też bardzo sympatyczny i kolorowy, bardzo meksykański. Jeśli chodzi o smaki to niektóre rzeczy na plus (enchilada, zupa pozole), niektóre jednak na minus... głównie chodzi tu o nachos i salsy. Nie były one jednak najwyższych lotów, choć nie w takim stopniu żeby nie można było zjeść. Czy polecamy? Jeśli dysponujecie większą gotówką to możecie podskoczyć na małe co nieco :)
Strona www: www.frida.pl