Saffron Spices - kuchnia indyjska i tajska w Wilanowie
- Blog
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Nie często bywamy w restauracjach serwujących kuchnie indyjską. Ostatnio mieliśmy taką okazję w restauracji Saffron Spices. Trzeba przyznać, że kuchnia meksykańska, którą uwielbiamy i indyjska mają bardzo dużo ze sobą wspólnego. I w jednej i w drugiej kuchni spotkamy wiele tych samych składników, na przykład kolendra, chilli, awokado, mango itd. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że nic dziwnego, że Kolumb pomylił Indie z Ameryką Łacińską :) Czy my odkryliśmy coś nowego w restauracji Saffron Spices w Wilanowie? Czy udało nam się pomylić te dwie kuchnie? Z czystym sumieniem możemy stwierdzić, że absolutnie. W żadnym wypadku nie da się ich ze sobą pomylić. I jedna, i druga jest bardzo oryginalna. Trzeba przyznać, że kuchnia indyjska jest bardzo, ale to bardzo bogata w różnego rodzaju przyprawy i aromaty. Ale co dokładnie jedliśmy tego wieczoru? O tym już w dalszej części artykułu.
W Saffron Spices pojawiliśmy się w dość zimny wieczór. To był jeden z tych wieczorów, w który nawet „przysłowiowego psa nie wygoniłbyś na zewnątrz”. Na dworze padał paskudny mokry śnieg, wiało i w ogóle jakiś armagedon. To dzięki temu mieliśmy szansę bezstresowo i w ciszy popróbować indyjskich smaków w miarę pustym lokalu. Warto wspomnieć, że restauracja mieści się w jednym z nowo wybudowanych bloków w tak zwanej warszawskiej sypialni, czyli Wilanowie. Nie znaczy to, że nie ma tam konkurencji. Można pokusić się o stwierdzenie, ze Wilanów obecnie jest małym miasteczkiem, więc i ilość lokali gastronomicznych rośnie w błyskawicznym tempie. Jednymi słowy, jest potencjał na klientelę.
W menu Saffron Spices można znaleźć smaki indyjskie, ale i UWAGA... tajskie... dlaczego? Trochę w sumie dziwne. Ale widocznie tak właściciel chciał :) W menu znajdziemy łącznie blisko 100 pozycji!!!! Tak, napiszę to jeszcze słownie: STO POZYCJI!!! Trochę dużo. Jak zatem przy takiej ilości dań zachować świeżość produktów? Szacunek dla kucharza :) Kolejny szacunek za umiejętność przygotowania każdej potrawy w błyskawicznym tempie. Tak prawdę powiedziawszy niechętnie podchodzimy do lokali, które w karcie mają kilkanaście pozycji, a co dopiero 100? No ale cóż, widocznie tak sobie właściciele założyli, muszą więc z tym żyć :)
Sam lokal pod względem wystroju sprawia wrażenie bardziej japońskiego sushi baru niż indyjskiego lub chociażby tajskiego klimatu. Wszędzie gdzie się człowiek nie obejrzy sterylny minimalizm. Jeśli natomiast chodzi o obsługę, to jesteśmy zaskoczeń szczerością kelnerek co do jakości i świeżości dań.
Ale skoncentrujmy się teraz na jedzeniu. Jak już wspomnieliśmy „jest w czym wybierać”. Przez zakres menu trudno podjąć decyzję co wybrać. Menu, które podaje kelnerka, to dość pokaźnych rozmiarów książka :) Skorzystaliśmy po części z rad kelnerki, a po części z naszych wyborów. W ten wieczór wybraliśmy: prawns chilli sizzler (pieczone ostre krewetki podane na gorącym półmisku), następnie butter chicken (kurczak w sosie słodko pomidorowym z dodatkiem śmietanki, masala i miodu), A do tego wszystkiego chlebek maan. Jest to chlebek z białej maki w kształcie dużej kropli, pieczony w specjalnym cylindrycznym piecu o nazwie tandoor. Na stół wjechały jeszcze ciekawe danie paneer tikka (kawałki sera paneer w przyprawach zapiekanym w piecu tandoor). No i nie mogło jeszcze zabraknąć czegoś do popicia, padło na mango :D Co jedliśmy już wiecie. A jak smakowało?
Wspomnieliśmy wcześniej na temat sera panneer z pieca tandoor. To danie podano nam jako pierwsze. Jako przekąska danie ciekawe i może posłużyć do zaostrzenia apetytu, ale jednak powinno być uzupełnione o inne dania. Jednak jako samodzielne danie odpada. Do serka dostaliśmy jeszcze dwa sosy, jeden z nich szczególnie przypadł nam do gustu - miętowy, który uratował smak. Bez nich ser byłby zbyt jałowy w smaku.
Prawns chilli pizzler (pieczone ostre krewetki podane na gorącym półmisku) to niestety nie było do końca to czego się spodziewaliśmy. Krewetki były zbyt gumowate, a panierka bardzo rozmoknięta, wręcz w konsystencji półpłynna. W żadnym wypadku nie sprawiała wrażenia jakby była wyciągnięta z pieca. Krewetki podane były na rozgrzanym żeliwnym półmisku co dodawało efektu w postaci skwierczenia krewetek jeszcze na długi czas po zostawieniu na stole.
W opisie, jak i w nazwie widnieje słowo, ostro, chilli itd... niestety ostre nie są. Może dla nas, nasze kubki smakowe są już wypalone, może co poniektóre osoby będą w stanie wyczuć nutkę pikanterii, nam się to nie udało.
Kolejnym daniem był butter chicken (kurczak w sosie słodko pomidorowym z dodatkiem śmietanki, masala i miodu) podany z chlebkiem naan (tradycyjne indyjskie pieczywo, tak jak w Meksyku tortilla). I to danie trafiło do nas najbardziej. Kurczak bardzo fajny, a maślany sos pomidorowy wręcz obłędny. Można rzecz, że maczaliśmy naan i jedliśmy, maczaliśmy i jedliśmy, maczaliśmy i jedliśmy.... :) To danie polecamy.
Nie mogło również zabraknąć czegoś do popicia. Jak już pisaliśmy zamówiliśmy mango „płynne”. Jest to smak, który również znajduje swoje odzwierciedlenie w kuchni meksykańskiej. Ten smak uwielbiamy i nie można nic zarzucić :) Bardzo, ale to bardzo dobre.
Podsumowanie
O wspólnych elementach kuchni meksykańskiej i indyjskiej z pewnością można by pisać godzinami. Podobnie zresztą o elementach, które jest diametralnie różnicują. Natomiast z całą pewnością w Saffron Spices nie dało się ich pomylić. Restauracja serwuje indyjskie dania oraz tajskie (nie mieliśmy okazji tych drugich próbować, tym razem postawiliśmy na Indie – może innym razem puścimy kubki smakowe i w tamte rejony świata). Na plus zasługuje to, że porcje są dość duże i z powodzeniem niektórymi daniami mogą się najeść dwie osoby, na minus natomiast ilość dań w karcie, choć na przygotowanie naszego jedzenia długo nie czekaliśmy – podano je błyskawicznie, mogą być tego twa powody, jeden to taki, że część rzeczy kucharz miał już wcześniej przygotowanych? A druga ewentualność taka, że w ten wieczór był pusty lokal (pogoda była paskudna). Jeśli chcecie w Wilanowie posmakować odrobiny Indii, to polecamy Saffron Spices, ale pamiętajcie żeby przygotować się na odrobinę większy wydatek. Jeśli chcemy natomiast spróbować „dobrych Indii” to nie trzeba się zapuszczać aż na Wilanów, no chyba że już musicie lub jesteście mieszkańcem tego rejonu Warszawy.