Restauracja Manzana w Krakowie - przyzwoity kawałek Meksyku
- Kraków
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Restauracja meksykańska Manzana... na kulinarnej mapie Krakowa już od kilku lat. Przez nas odkryta dopiero teraz, niestety dopiero teraz, ale całe szczęście że do niej trafiliśmy! Myśleliśmy, że to jeden z kolejnych dziwnych tworów pseudo meksykańskich, a tu mocne zaskoczenie. W Krakowie nie ma wielu naprawdę dobrych meksykańskich restauracji. Te naprawdę OK można policzyć na palcach jednej ręki, baaaa... nawet na połowie palców jednej ręki, oczywiście łącznie z Manzaną :) (nie licząc food trucków, bierzemy pod uwagę jedynie restauracje).
Do Manzana wybraliśmy się w piękny słoneczny wrześniowy dzień. Z racji tego, że na dworze (w terminologii małopolskiej „na polu” :)) było bardzo ciepło, zasiedliśmy w bardzo obszernym ogródku przed lokalem. Fajny, stylowo urządzony, z bardzo rzucającymi się w oczy meksykańskimi atrybutami i muralem z flagą meksykańską. Nie ma wątpliwości, że trafia się do „Meksyku” :) To że zasiedliśmy na zewnątrz nie powstrzymało nas jednak przed tym, aby zapuścić przysłowiowego żurawia do środka lokalu. No i moi mili Państwo, wnętrze niesamowicie przestronne, lokal bardzo okazały, z dużą ilością stolików. Nawet przeszła nam przez głowy myśl „czy kiedykolwiek udało się to całe zapełnić gośćmi?” :)
Koniec rekonesansu wizualnego, powrót na miejsca i czas na zamówienie...
Karta ładna i bardzo czytelna. Każda pozycja bardzo dokładnie opisana i oznaczona. Widać co jest pikantne, a co wegetariańskie. Przeglądając kartę wiadomo czego się spodziewać.
Zamówiliśmy przystawki, zupę i dania główne. Zamówienie deserów zostawiliśmy sobie na sam koniec. Często tak robimy z deserami. :) Mając na uwadze nasze restauracyjne doświadczenia, wiemy że czasem brakuje na nie miejsca w żołądkach i już...
Zamówiliśmy trochę na ostro i trochę łagodnie. Zwyczajnie oszczędzamy kubki smakowe naszej córki (2,5 roku) :)
Z przystawek wybraliśmy jalapeno poppers i taquitos z kurczakiem. Zupę wzięliśmy sopa de tortilla, a na danie główne zamówiliśmy tacos z wątróbką i sercami oraz enchiladę z kurczakiem.
Na zamówienie jakoś specjalnie długo nie czekaliśmy. Jak sądzimy był to wynik dość małej liczby gości akurat tego dnia. Byliśmy koło godziny 13.00, więc i niespecjalnie dużo się działo. Tak czy siak, zamówienie na nasz stół dotarło dość sprawnie.
Na początek warto wspomniec o "minusie".
Niewątpliwie jest nim brak jakiegokolwiek "czekadełka" w postaci małej miseczki chipsów kukurydzianych z malutką salsą albo zwykłych prażonych orzeszków ziemnych np. z papryką. Mała rzecz, a naprawdę cieszy nie tylko oko, ale i podniebienie. Takie rzeczy zwyczajnie się praktykuje i potrafi umilić czas oczekiwania na zamówienie :)
No i teraz do konkretów
Jalapeno Poppers (10 zł.) Rewelacja! W zestawie otrzymujemy 2 szt. panierowanych papryczek i salsę. Niesamowicie fajna panierka, bardzo chrupiąca i idealnie wysmażona. W środku papryczka jalapeno z bardzo kremowym serkiem. Odpowiednio pikantne i smaczne. Jako starter do meksykańskiej uczty idealne. Wraz z papryczkami salsa z ananasa, która przyjemnie nadaje słodyczy. Ciekawe połączenie smaków.
Taquitos (14 zł.) Zawijane, smażone tortille kukurydziane z kurczakiem, jalapeño i serem. Przekąska bardzo, ale to bardzo meksykańska, jedynie „podkład z kapusty pekińskiej” trochę dziwnie wyglądający, ale smakowo pasujący :) Natomiast Taquitos czysta poezja. Nie tylko my, ale i Tosia się nimi zajadała. Niby jest w nich jalapeno, ale dosłownie ilości śladowe. Ostrość niemalże nieodczuwalna. Wielki, ale to wielki plus za tortillę kukurydzianą, w który zawinięty był farsz. Tortille bardzo chrupiące i usmażone w punkt. W zestawie salsa/sos, który uwielbiam... chipotle mayo, czyli połączenie majonezu z papryczkami chipotle. To połączenie pasuje do wszystkiego, a z taquitos to petarda :)
Meksykańska zupa z tortilli (14 zł.) Potocznie znana pod nazwą sopa de tortilla. Jest to zupa oparta na pomidorach, bulionie i prażonych paskach tortilli kukurydzianej. Tortilla przyjemnie trzaskająca w zębach, konsystencja zupy kremowa, ale chyba z dodatkiem papryki (przynajmniej tak coś wyczuliśmy, że nie do do końca z samych pomidorów). Bardzo duży plus za świeżą kolendrę :)
Tacos z sercami i wątróbką (21 zł.) Tu odrobinę mniej meksykańsko, a bardziej w kierunku Tex-Mex. Dwie tortille pszenne z marynowanymi w sosie sojowym „podrobami”, podane z grillowanymi warzywami i rukolą. Szczerze? Ilość i konsystencja dawały jasno do zrozumienia dlaczego nie zostało to podane na tortillach kukurydzianych... zwyczajnie by się „rozciapciały” na talerzu. Pszenna nie przemaka tak szybko. Wolimy jednak tortillę kukurydzianą aniżeli pszenną. Kukurydziana ma ten niepowtarzalny smak i aromat. Drugie zastrzeżenie to rukola... bardzo, ale to bardzo nie pasująca do tego dania. Prawdę mówiąc wystarczyłoby posypać odrobiną kolendry. Na oklaski natomiast zasługuje wątróbka i serca – petarda! Bardzo, ale to bardzo mięciutkie i pełne smaku. Do tego grillowane warzywa w stylu fajita. Ogólnie danie ciekawe i bardzo smaczne, ale takie trochę dziwne... może też dlatego że trzeba było to jeść sztućcami, inaczej się nie dało. Taco ma być jak taco... złapane palcami i pochłonięte na 2-3 gryzy :) Do tacosów zamówiliśmy dodatkowo salse chipotle, tak dla podbicia ostrości :)
Enchilada Klasyczna (27 zł.) Dwie kukurydziane tortille w pomidorowym sosie z kurczakiem, cebulą, cukinią i zapiekanym serem. To co na pierwszy rzut oka bardzo rzuciło się w oczy to bardzo dużo sera. Nie należymy do jakiś serożerców, dlatego trochę nas to przeraziło. Tortille kukurydziane dosłownie zginęły pod serem, a przecież jest co wyeksponować. Warto się pochwalić, że tortille kukurydziane :) Natomiast wnętrze enchilady bardzo na plus. Kurczak miękki i bardzo smaczny. Plus za kolendrę i drobno pokrojona cebulkę :)
Podsumowanie:
I tak jak się spodziewaliśmy... na deser nie było już miejsca. Nawet nie udało się dojeść tacosów z wątróbką i sercami, choć były przepyszne. Ogólnie w karcie jest masę fajnych i ciekawych pozycji. Są też tacosy z antrykotem (od razu rzuciły nam się w oczy, ale jednak chcieliśmy trochę przyeksperymentować z wątróbką. Jak ogólnie określić restaurację Manzana? Chyba jednak bardziej pozostaje w smakach tex-mex aniżeli meksykańskich. Zwyczajnie przewaga na korzyść pogranicza północnych granic Meksyku z amerykańskim stanem Texas. Bardzo, ale to bardzo smacznie. Jest oryginalnie, a karta menu kusi pozycjami, które przy pierwszej lepszej okazji, i przy pierwszych lepszych odwiedzinach Manzana zapewne spróbujemy. A jak ceny? Bardzo przystępne. Jest naprawdę OK. Łącznie cały rachunek wyniósł nam 111,00 zł. Biorąc pod uwagę ilość dań i napojów jakie zamówiliśmy to naprawdę OK. Nie tylko się tym najedliśmy, ale i przejedliśmy. Jest dobrze :)
