ZAMKNIĘTE NA STAŁE! - Restauracja Kanapa w Warszawie - pyszna kuchnia ukraińska w nowoczesnym wydaniu
- Warszawa
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
ZAMKNIĘTE NA STAŁE! - No i porządna ukraińska kuchnia zawitała do Warszawy. Jeszcze pachnący nowością lokal został otwarty dla gości przy ulicy Narbutta 10, a nazywa się on „Kanapa”. Założycielem tego ukraińskiego przybytku rozpusty kubków smakowych jest Dymitr Borysov, potentat gastronomiczny w Kijowie (ma tam już 12 restauracji, w Polsce to jego pierwsza, mamy nadzieję, że nie ostatnia). Czym takim ma się charakteryzować Kanapa w Warszawie? Otóż z założenia miała to być tradycyjna kuchnia ukraińska, ale z nowoczesnym wydaniu fine dinning. Czy tak właśnie jest? O tym mieliśmy okazję się przekonać podczas naszej wizyty i konsumpcji tego i owego...
Ogólnie kuchnia polska i ukraińska ma wiele elementów wspólnych. W Polsce wiele dań ukraińskich jest bardzo znanych i dość często przygotowywanych. Jednakże to co oferuje swoim gościom restauracja Kanapa, to tradycyjna kuchnia ukraińska w nowoczesnym wydaniu fine dinning. Za kuchnię odpowiada Jarosław Artiuch, główny szef kuchni. Na co dzień szefuje tu jednak Dima Budak. To co wychodzi z kuchni jest naprawdę niesamowite. Niby wiele smaków znanych, niby wiele nazw bardzo dużo mówiących, jednakże to czego doświadczyliśmy mówi jedno... czapki z głów!
Wrażenie robi już sam widok przed restauracją. Mieści się ona w starej dwupiętrowej kamienicy z 1933 roku, w którym niegdyś znajdowała się ambasada Syrii. Dzięki restauracji, kamienica odzyskała blask i nowe życie.
Po przekroczeniu progu restauracji, w oczy rzuca się potężny hall z pięknym i okazałym żyrandolem (ponoć waży 200 kg). Hall to tak jakby serce całej restauracji. To z niego można dostać się do jednej z sal restauracyjnych, to z niego poprzez duże okno można podglądać pracę kucharzy, do w końcu z niego można dostać się na kolejne kondygnacje i sale restauracyjne.
Po tym jak zajęliśmy miejsce przy stole podano nam bardzo schludnie opracowaną kartę. Mieliśmy dylemat, czy wybrać menu degustacyjne, bo takim też dysponuje restauracja, czy wybrać dania z karty.
Wybraliśmy tę druga opcję, a było w czym wybierać. Pysznie brzmiące przystawki, przekąski, zupy i dania główne. I tym sposobem zamówiliśmy barszcz ukraiński, czarne pierogi z sandaczem, pierogi z wiśniami, karkówkę jagnięcą, smażony móżdżek cielęcy z sosem z żółtek oraz gałuszki z indykiem i borowikami.
W trakcie oczekiwania na zamówienie, kelnerka przyniosła nam chleb... sam chleb. Trochę się zdziwiliśmy, popatrzyliśmy po sobie z wymownym wyrazem piszącym się na naszych twarzach... „ale do czego ten chleb? Tak sam? Mamy go jeść?” I tu zaskoczenie... kelnerka ciach... wyskoczyła z zapalniczki, zapaliła nam świeczkę na stole przy okazji wyjaśniając: „To świeczka z masła. Ona się topi i to co się stop i to w tym można maczać sobie chleb”. O jakie zaskoczenie... o jaki smak! Masło w połączeniu z lekką nuta palonego knota. Już na wstępie masło wystrzeliło nas z butów... a to dopiero początek.
Nooo... w końcu zaczęły ”wjeżdżać” na stół zamówione dania.
Pierogi z wiśniami (28 zł) - coś pysznego. Podane na pięknej zastawie, specjalnie robionej dla restauracji. Już same oczy jedzą. Pierogi z pysznym wiśniowym nadzieniem, zamkniętym w niesamowicie delikatnym cieście. Rozpływały się w ustach. Do pierogów oczywiście kleks śmietany. Wszystko razem smakowało wybornie. Niby danie proste, ale naprawdę przygotować takie pierogi to nie lada sztuka.
Bardzo, ale to bardzo zaskoczył nas barszcz ukraiński (26 zł), a dokładnie sposób jego podania. Na stole postawiono nam (na pięknej zastawie – o czym już zresztą wspominaliśmy) kapustę, wydrążoną z odbitym przypalonym rusztem, a w niej barszcz. Obok kapusty dwie jakże pyszne, ciepłe chrupiące, a zarazem bardzo puszyste pampuchy. No tu trzeba pokreślić jasno i wyraźnie... barszcz ukraiński jakiego jeszcze w życiu nie jedliśmy Brawo!
P.S. I uważajcie... kapusta długo trzyma ciepło :D Wiecie co to znaczy? :D
Jedno z najbardziej odjazdowych dań tego wieczoru to stanowczo karkówka jagnięca z kawiorem z bakłażana (74 zł). Dokładnie jest to kawałek szyi z kawałkiem kręgosłupa. Szyja gotowana w technice souse-vide. Do tego sos demi glace, świeża kolendra, marynowana papryczka chili, kawior z bakłażana i popcorn gryczany. Wolne gotowanie w niskiej temperaturze sprawiło, że mięso wręcz rozpływało się w ustach, a demi glace podbijał boski smak delikatnego mięsa. Danie wręcz idealnie! No i ta świeża kolendra, danie jakby skomponowane pod nasze kubki smakowe
Kolejne danie, które koniecznie musieliśmy spróbować to tajemniczo nam brzmiące gałuszki z indykiem i borowikami (32 zł). Koniecznie chcieliśmy się dowiedzieć co to gałuszki, naprawdę nie wiedzieliśmy, przyznajemy się bez bicia. Dopiero po podaniu dowiedzieliśmy się że to kluseczki, pięknie wyglądające kluseczki To był strzał w 10! O dzięki ci panie, że je zmówiliśmy. Jakże delikatne ciasto, sos bardzo grzybowy, duże kawałki borowików i rewelacyjnie przygotowany indyk. Niby indyk, ale jaki indyk! Wiecie co? Gałuszki w ich talerzach komponują się bosko!
Każde danie, które trafiło na nasz stół było bardzo trafione. Nie inaczej było ze smażonymi móżdżkami cielęcymi (36 zł). Móżdżki bardzo, ale to bardzo delikatne, rozpływające się w ustach. Zamknięte w pysznej panierce nadającej daniu odrobinę chrupkości. Cudowny balans struktur. Móżdżki spoczywały na bardzo, ale bardzo jajecznym sosie z żółtek i kukurydzy. Na móżdżkach spoczywało jajko, z którego po przekrojeniu wypłynęła cała zawartość. O jakie to było cudowne doznanie dla kubków smakowych
Ostatnią pozycją równie pyszną były czarne pierożki z sandaczem (34 zł). Pierożki barwione atramentem kałamarnicy, efekt wizualny? Bomba. Do tego pierożki podane dość oryginalnie na deseczce, poukładane jeden za drugim Pierożków około 16 szt. i również tyle samo powodów, dla których warto je zamówić Ciasto niewiarygodnie delikatne, zresztą podobnie jak przy pierożkach z wiśniami, a w środku sandacz.
Warto również wspomnieć o dostępnych serach... niestety byliśmy tak pełni, że nie daliśmy wcisnąć ani żadnego kawałka sera, ani deseru, które również kusiły w karcie :)
Podsumowanie:
Odwiedzając restaurację Kanapa zaskoczyliśmy się bardziej niż bardzo. „Fine dinning” w czystej postaci. Naprawdę nie spodziewaliśmy się takiej atmosfery i tak wysoko postawionej poprzeczki smakowej. Każde jedno danie imponowało. Stanowczo jest to objawienie ostatniego czasu na warszawskiej scenie kulinarnej. Menu szerokie ale nie jest bardzo duże żeby czuć się zagubionym. Zaletą jest to, że poza daniami z menu regularnego, również można zamówić tak zwane „menu degustacyjne”. Świetna opcja! Jak wygląda to wszystko cenowo? Otóż jak na warszawskie warunki restauracja nie należy do najdroższych. Biorąc pod uwagę jakość w stosunku do ceny, to wygląda to jeszcze lepiej. Jest naprawdę przystępnie! Czy polecamy lokal? Z całą pewnością tak, nie tylko na romantyczne kolacje, ale również na spotkania biznesowe. Można czuć się dość swobodnie i jednocześnie komfortowo. Odwiedzicie raz... z całą pewnością przypadnie Wam do gustu :)