Bistro i kawiarnia Odolany z najlepszym tapas w Warszawie
- Blog
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Kto powiedział, że w osiedlowej, małej restauracji ma być średniej jakości jedzenie? Otóż w tym przypadku tak nie jest. Jesteśmy tymi szczęściarzami, że od niedawna mieszkamy w pobliżu Bistro Odolany, miejsca w Warszawie, gdzie serwują rewelacyjne tapas. W 2016 roku zdobyli nagrodę na najlepsze tapas w Warszawie. Danie, które podbiło kubki smakowe publiczności (więcej o konkursie) to tapas z polędwicy z tuńczyka i drzewa limonkowego. W 2017 roku powtórzyli sukces i ponownie wygrali konkurs, tym razem wygrała roladka z polędwicy dorsza w serrano. Co ważne, w międzyczasie zmienił się szef kuchni, a mimo wszystko utrzymali koronę lidera. Obecnie szefem kuchni jest Karol Watras, niegdyś pracujący w restauracji Blue Cactus, która również bardzo lubimy i cenimy.
Wizyta nr 1
Może zacznijmy od początku... po przekroczeniu progu pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Od drzwi powitał nas bardzo miły zapach jedzenia i fajny wystrój. Bardzo sterylny i prosty, z dominacją barw czerni i pomarańczu. Generalnie sam lokal podzielony jest na dwie części Bistro Odolany i Kawiarnia Odolany. Te dwa „miejsca” tworzą jedną spójną całość :) Niektóre ściany pomalowane farbą tablicową (dość modną w ostatnich latach), dzięki czemu jest duża powierzchnia na menu, którego nie dostajemy do ręki – wystarczy zerknąć na ścianę i wiemy co jest serwowane. W wielu miejscach lokalu porozkładane to chleb w koszu, a to kubełek z piwami... Atmosferę lokalu dopełnia obsługa, bardzo miła i sympatyczna.
Odrobina o jedzeniu?
Na pierwszy rzut tortilla hiszpańska, bo jak tu odwiedzić taki lokal i nie zjeść hiszpańskiej klasyki? Zazwyczaj w Bistro Odolany można trafić na kilka rodzajów tortilli, i tak było w tym przypadku... my skoncentrowaliśmy się na tortilli ze szparagami. Do tego w formie dodatku roszponka z pomidorem, oliwkami i kukurydzą. Kukurydza jednak odrobinę nam do tego zestawu nie pasowała, ale może się czepiamy :) Wydaje nam się, że lepsze byłyby na przykład suszone pomidory. Natomiast tortilla rewelacyjna! Wierzch przysmażony, natomiast w środku miękka i wilgotna, dokładnie taka jak powinna być. Do tego szparagi... aż oblizujemy się podczas pisania tego artykułu.
Kolejne danie to krem z cukinii. Czy był to krem? Tak... był to krem i tak właśnie krem powinien wyglądać jak i mieć taką konsystencję. Bardzo smaczny. Kremowy i idealnie doprawiony nie tylko przyprawami ale i dobrą oliwą.
Oczywiście nie można w tym lokalu przejść obojętnie obok tapas, szczególnie tapas z polędwicy z tuńczyka i drzewa limonkowego. Do zestawu dostaje się butelkę jakże dobrego i klasycznego hiszpańskiego piwa San Miguel. Czy to tapas zasługuje na miano najlepszego w Warszawie? Z całą pewnością tak :) Tuńczyk obłędny, zresztą sami musicie go spróbować. Może porcja nie jest duża, ale takie właśnie jest z definicji tapas, małe 2 lub 3 kęsy :)
Kolejne tapas jakie zamówiliśmy to najzwyklejsze ziemniaczki zasmażane na głębokim oleju z sosem aioli. Oj dobre to również... fakt, czosnek pozostał z nami na dłużej, ale tak to właśnie jest z czosnkiem :)
No i czego sobie nigdy nie odmawiamy? Otóż churros z czekoladą! Jak wiadomo churros w Meksyku to właśnie wyraźna naleciałość hiszpańskiej konkwisty. Jakże to bliskie naszym kubkom smakowym, dlatego też nie sposób nie dobić się na koniec :) Niestety churros były odrobinę przetrzymane na oleju, były wyraźnie przesuszone i twarde. Gdyby w oleju spędziły odrobinę krócej, byłyby idealne. W tym przypadku można było postukać nimi o blat stołu. Ale było coś co nam wynagrodziło twardawe churros, otóż czekolada... ciepła, mega gęsta i czarna jak smoła :) Ależ była pyszna! Jeśli chcecie przygotować churros w domowych warunkach to poponujemy nasz przepis na meksykańskie churros.
Wizyta nr 2
Ostatnia z wizyt opierała się głownie na daniu konkursowym, czyli roladka z polędwicy dorsza zawiniętej w serrano na winegrecie z rukoli, oleju orzechowego i kremu pszczelego. Do tego świetna salsa z kolorowej papryki, a wszystko okraszone genialnym popcornem gryczanym. Danie mocno przemyślane pod względem smaków i struktury. Brawo, brawo, brawo... Nic dziwnego, że właśnie to danie najbardziej przypadło do gustu głosującym.
Roladka, roladką, ale nam strasznie przypadło do gustu inne danie, otóż doskonała wątróbka z chorizo podana na własnej roboty małych bułeczkach i sałatka. Coś wspaniałego... jesteśmy chorizożercami i jedlismy ją w wielu wydaniach, ale w takim połączeniu jeszcze nie mieliśmy okazji. Czapki z głów. Do Bistro Odolany warto wpaść chociażby na to dnie :)
A na koniec warto zamówić bardzo orzeźwiającą lemoniadę arbuzową, bardzo, ale to bardzo nam przypominającą meksykańską aqua fresca. To jest to co najbardziej sprawdza sie w upalne dni. Uwielbiamy.
Podsumowanie:
Czy warto odwiedzić Bistro Odolany? Z cała pewnością tak! Zapachy w lokalu bardzo przypominały nam odwiedziny w Sevilli, kiedy to bardzo podobne zapachy unosiły się w ciasnych uliczkach zewsząd otoczonych barami tapas. Tapas z tuńczyka przepyszne, podobnie jak roladka z dorsza w chorizo i tortilla :) Ale to co najbardziej nas urzekło to wątróbka z chorizo. Aż chce się wracać. Może jedyny minusik, to ceny... centro-warszawskie, nie osiedlowe, mimo wszystko choć nie brakuje klienteli, a to już o czymś świadczy. Warto wcześniej zrobić rezerwację. Jeśli chodzi o lokalizację to Bistro Odolany, bardziej ukierunkowane jest pod osiedlowych gości, których zresztą nie brakuje ze względu na coraz to nowe bloki wyrastające w tej okolicy jak grzyby po deszczu.
Zaskakujące jest to, że mała restauracja osiedlowa wykosiła inne warszawskie restauracje dwa lata z rzędu (2016 i 2017) i zdobyła tytuł na najlepsze tapas w Warszawie. Szacunek i czapki z głów. Próbując ich smaków, wcale się nie dziwimy.