Meksykańska restauracja Alebriche w Krakowie
- Blog
- Posted by: Łukasz Sawa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Niedawno droga poprowadziła nas do Krakowa. Oczywiście nie mogliśmy przejść obojętnie obok kulinarnych zakątków stolicy małopolski. Wybór w Krakowie, który obfituje w całą masę restauracji i lokali gastronomicznych, barów mniejszych i większych, nie jest łatwy. Zważywszy jednak na fakt, że ciągnie nas w klimaty meksykańskie, nie omieszkaliśmy zawitać w jedno z polecanych nam miejsc, gdzie jak nas zapewniano poznamy smaki, zapachy i atmosferę prawdziwego Meksyku.
Wpisaliśmy więc w GPSa ulicę Karmelicka 56 i jak po sznureczku trafiliśmy pod same drzwi restauracji meksykańskiej, o dość tajemniczej nazwie „Alebriche". Cóż to takiego? Oryginalna pisownia Alebrije – (czyt. z hiszpańskiego Alebriche) oznacza rękodzieło artystyczne z drewna i papieru bardzo kolorowo dekorowane i malowane." Po wejściu wszystko staje się jasne. Rękodzieła są głównym elementem wystroju restauracji.
Restauracja robi bardzo dobre wrażenie, typowo domowy wystrój. Proste, skromne meble i mnóstwo półek z wcześniej wspomnianymi już rękodziełami. Przeróżne kształty, przeróżne kolory, nawiązujące często do kultury Meksyku – nadają one miejscu specyficzną atmosferę.
Są też półki, które wręcz uginają się od książek o tematyce Meksyku i kulinariów. Czekając na jedzenie jest więc okazja do zapoznania się z kulturą i kuchnią Meksyku. A w tle muzyka a la mariachi - klasyka w Meksyku.
Oprócz wiedzy, jaką można zdobyć z książek, można także dużo informacji uzyskać od samego właściciela, Meksykanina. Tak, knajpkę prowadzą rodowici Meksykanie, i to od razu widać, słychać i czuć. Właściciel sam obsługuje gości, opowiada w słabym dość jeszcze języku polskim o kuchni meksykańskiej i poleca konkretne dania. Od niego dowiadujemy się, że ma korzenie polskie i że restaurację założył 1,5 roku temu.
No ale wróćmy do naszego do zamówienia. Przed samym zamówieniem jeszcze chwile porozmawialiśmy z właścicielem o kuchni meksykańskiej.
Jako że byliśmy w cztery osoby to mieliśmy okazję spróbować czterech różnych dań. Z menu wybraliśmy: Quesadillas, Tacos o 3 smakach, Enchiladę i Cochinitę Pibil z ryżem. A ponieważ był upalny dzień, nie mogło zabraknąć Aqua Fresca truskawkowej – taka była akurat tego dnia w menu – co jakiś czas smak jest zmieniany, wszystko zależy od pory roku ponieważ w ofercie są napoje sezonowe. Zamówiliśmy również lemoniady o standardowym smaku limonki z cukrem.
Na pierwszy ogień Quesadilla. Ta trochę różni się od standardowo podawanych i bardzo popularnych w Polsce. Była zrobiona z małej tortilli kukurydzianej wypełnionej farszem z kukurydzą, papryczkami rajas poblanas i złożona na połowę, a następnie zapieczonej.Podawana z sosem ze smażonych pomidorów i salatką. Wszystko bardzo smaczne!
Ja zamówiłem sobie danie La Taquiza czyli tradycyjne tacosy w 3 smakach (w karcie są przedstawione, jako 3 szt. w jednym smaku), ale jest możliwość wybrania sobie 3 różnych, z czego skorzystałem i nie żałowałem. Dzięki temu miałem okazję spróbować 3 smaków: taco de carnitas, taco de carne enchilada i taco de cochinita.
I tu również się nie rozczarowaliśmy. Przepyszne tacosy - jeden lepszy od drugiego, do wyboru do koloru. Nie mogło również zabraknąć ręcznie robionych sosów. Do podawanych standardowo do tego dania sosów, zamówiłem dodatkowo sos bardzo ostry, który był zachwalany przez samego właściciela, że bardzo ostry. Hmmmm... aż taki ostry nie był, nastawiłem się na coś mocniejszego, ale to chyba skutek wypalonych już u mnie kubków smakowych. Sądzę, że dla zwykłego śmiertelnika mogłoby to być naprawdę ostre i dokończenie dania mogłoby graniczyć z cudem, natomiast nie w moim przypadku.
Smak tacosów dopełniały super skomponowane: salsa pico de gallo, guacamole, salsa asada i sos z wspomnianej już ostrej papryczki.
Następne danie, jakie mieliśmy okazję spróbować to enchilada – obfite danie, którym mooooooożna (przez duże M) się najeść. Kilka nadziewanych farszem z mielonego mięsa tortilli wręcz pływało w sosie pomidorowym. Danie dla jednej osoby spore! To danie można zamówić też o podwyższonym stopniu ostrości :) Polecamy!
I ostatnia rzecz, której próbowaliśmy to Cochinita Pibil – danie typowe dla południowego Meksyku. Wieprzowina marynowana w gorzkich pomarańczach i mieszance ziół. Podawana z ryżem. Przepis na podobne danie Cochinita Pibil. I przy tym daniu również się nie rozczarowaliśmy. Sok połączony z marynatą achiote świetnie nadaje się do wieprzowiny. Smak jest bardzo cytrusowy z posmakiem grillowanej papryki. Nadaje to wieprzowinie charakteru. Danie również spore, ale tak dobre, że mogłoby być odrobinę większe. Zjedzone ze smakiem:)
A na koniec? Przepyszna Aqua Fresca truskawkowa! Był to gorący dzień, więc takie napoje jak najbardziej wskazane. Pyszny tradycyjny napój meksykański – szkoda, że tak niedoceniany w Polsce i spotykany bardzo sporadycznie w restauracjach meksykańskich.
Podsumowując... Jakie nasze wrażenia? Na super super super plus! Bardzo dobre jedzenie, przesympatyczna atmosfera, uśmiechnięta obsługa i bardzo przystępne ceny. Zdecydowanie warto. Z czystym sumieniem polecamy to miejsce. Jeśli ktoś mieszka w Krakowie i nie był, to niech koniecznie tam zawita, jeśli ktoś wybiera się do Krakowa, to nie może przejść obok tego miejsca obojętnie. Typowo domowa meksykańska kuchnia wręcz się prosi, aby ją spróbować. Dawno aż tak dobrego jedzenia meksykańskiego nie mieliśmy okazji próbować. Na pewno tam wrócimy.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny: na 4 osoby wyszło 90 zł - to znaczy, że z napojami i jedzeniem średnio na osobę wychodzi po 22 zł..., co jak na restauracyjne jedzenie jest kwotą niezbyt dużą, a brzuchy pełne.