Blog kulinarny

Za nami wspaniały, wyjątkowo kolorowy i przede wszystkim bardzo smaczny weekend. Było pyszne meksykańskie jedzenie, prawdziwa meksykańska muzyka i mnóstwo ciekawych atrakcji. A to wszystko przy iście meksykańskiej, tradycyjnej muzyce i upalnej, słonecznej pogodzie. To był naprawdę Meksyk „pełną gębą”. Przez dwa dni czuliśmy się, jakbyśmy byli w Meksyku. A to wszystko za sprawą Weekendu Meksykańskiego zorganizowanego przez Targ Śniadaniowy we współpracy z Ambasadą Meksyku. Cieszymy się, że mogliśmy być patronem medialnym tego wydarzenia.

Jest takie miejsce (a raczej było, ponieważ juz się zamknęło... ale bez obaw przenoszą lokalizację - o nowej będziemy informować) przy trasie E7, w Stefanowie nieopodal Wólki Kossowskiej, gdzie kończy się Warszawa, a zaczyna Armenia :) To właśnie w tym miejscu (25 km od Warszawy – raptem 25 minut samochodem od Centrum) został odpalony Grill Kaukaski. To już drugi rok istnienia miejsca z ormiańskim jedzeniem, w którym "główne skrzyce" grają Diana Volokhova (uczestniczka MasteChef Polska) i Pavel Portoyan (znany z grillowania w Zielonym Niedźwiedziu). Byliśmy w 2016 roku na otwarciu i już wtedy miejsce mocno przypadło nam do gustu. A jak jest teraz?

Ruza Roza to nasze ostatnie bałkańskie odkrycie. Restauracja na warszawskiej Saskiej Kępie, która drzwi dla gości otworzyła w styczniu 2017 roku. Mieści się na ulicy Francuskiej, która to kipi od różnych lokali gastronomicznych. Co rusz zamykają się jedne, a na ich miejsce otwierają nowe restauracje. To właśnie na miejsce restauracji The One, która zbyt długo nie istniała, została otworzona Ruza Roza. Szczerze? To chyba bardzo udany pomysł. Szefami kuchni są ojciec z synem, Duży Borys i Mały Borys Ignatow - Bułgarzy. To spod ich rąk wychodzą smaki bałkańskie. Jaka nasza opinia na temat Ruza Roza?

Krupówki w Zakopanem to niestety mekka cepeliowatości kulinarnej i nie tylko. Pewnie wielu osobom się tym narazimy, ale śmiało można użyć tego stwierdzenia. Generalnie można tu znaleźć wszystko, dosłownie wszystko... od kolorowych chińskich ciupag, po spłowiałego i szarego z brudu misia poruszającego się chwiejnym krokiem, od czasu do czasu zaczepiającego dzieciarnię w celu pozyskania kilku groszy od turystycznych „Januszy i Grażynek” ze skarpetkowym sanałem na stopie, za wspólną fotkę. To na tej ulicy jest chyba największa kumulacja wszelakiego rodzaju lokali gastronomicznych. Większość to kiepskie, oklepane „góralskie” jadło, które tak naprawdę nawet nie leżało obok góralskiego... turysta zje wszystko, turysta otrze usta i turysta pójdzie dalej „granią Krupówek”. Są też duże wyjątki. Są lokale, gdzie naprawdę można dobrze zjeść, ale to są bardzo nieliczne przypadki. Jednym z nich jest bardzo odległy od góralskich smaków ale przepyszny Jazz & Burger w Zakopanem.

Biały Kamień to ulica na Starym Mokotowie, na stosunkowo młodym osiedlu nieopodal Pola Mokotowskiego. To tutaj mieści się Casablanca Day & Night – restauracja, która, jak przeczytaliśmy na stronie internetowej, kulinarnie zabierze nas w podróż przez cały basen morza śródziemnego. Szczyci się też tym, że wszystkie składniki przygotowywane są domowymi sposobami, na miejscu. A jak jest naprawdę?

Będąc jakiś czas temu w Mediolanie podpatrzyliśmy pewne ciekawe zjawisko typu „happy hours” po włosku, z którym w Polsce jeszcze się nie spotkaliśmy (może gdzieś było lub jest, ale nie trafiliśmy w takowe miejsce) do momentu, aż zostaliśmy zaproszeni do Baru Kolumnowego w Hotelu Bristol w Warszawie na ciekawe wydarzenie jakim jest Aperitivo. Polega ono na zakupieniu drinka, a w ramach tego drinka dostajecie otwarty bufet na przekąski - coś w stylu, płacisz za drinka i jesz ile chcesz. Jeśli dobrze pamiętamy to w Mediolanie koszt takiego drinka wynosił około 10 Euro. We Włoszech to już tradycja. Codziennie w określonych godzinach (głównie wieczornych) można było skorzystać z fajnej opcji aby się napić, zjeść i spotkać z bliskimi.

Jest taka miejscowość nad naszym kochanym Bałtykiem, w której można odpocząć, świetnie spędzić czas i dobrze zjeść. Jest ich pewnie nawet kilka lub kilkanaście. Dziś opowiemy Wam o jednej, w której spędziliśmy kilka dobrych chwil. Jastarnia - bo o niej mowa - to niewielkie miasteczko z dużym potencjałem. Znajdziecie tu sześć głównych kąpielisk, port morski, przystanie i kilka fajnych lokali z dobrą kuchnią.

Przypadkowy postój w Gdyni sprawił, że mieliśmy odrobinę czasu na odwiedzenie jednego ze znajdujących się tam meksykańskich lokali. Traf chciał, że w ten dzień podróżowaliśmy pociągami i między jednym a drugim mieliśmy jakieś 2 godziny przerwy. Trzeba było jakoś ten czas wykorzystać i hyc... wskoczyliśmy do TAKO nieopodal dworca. Jakieś 10 minut na piechotę. Jest to mała restauracyjka z dosłownie kilkoma stolikami, ale bardzo przyjemna. Atmosferą i wystrojem to raczej restauracja bardziej młodzieżowa. Jak sami się opisują, inspirują się kuchnią meksykańską, przeplatając polskie smaki. Czy faktycznie tak jest?

Jest takie miejsce w Polsce, gdzie ryby i owoce morza mają swój dzień i są do dyspozycji w nieograniczonych ilościach dla swoich miłośników. To każdy piątkowy wieczór od godz. 18:00 do 22:30. W ten dzień i w tych godzinach organizowany jest tak zwany #FishMarket :) W restauracji Fusion w 5-cio gwiazdkowym hotelu Westin Warsaw serwowane są dania wykonane z dobrodziejstw mórz i oceanów.

Jedyne takie miejsce w Polsce. Miejsce, które traktujemy jak swego rodzaju świątynię. Mało kto o nim wie, noooo... może jedynie osoby z branży. Miejsce, przez które przewinęło się już ponad 10 tys. absolwentów i absolwentek. Jeśli udacie się do jakiegoś liczącego się klubu/lokalu/pubu/kawiarni/restauracji (niepotrzebne skreślić), zapewne obsłuży Was osoba, która swój szlif zdobywała właśnie tam, od najlepszej kadry. Co więcej... absolwentów tej szkoły można spotkać nie tylko w Polsce... na szkolenia zapisują się również osoby z takich krajów jak Japonia, Australia, Argentyna, Islandia, Kuba etc.. Nieźle, nie?

Mowa tu o Międzynarodowej Szkole Barmanów i Sommelierów (MSBiS) i Patryku Lenarcie, dyrektorze i założycielu tego jakże przyjemnego przybytku. Od narodzin szkoły minęło już 15 lat. Pierwotnie mieściła się ona na Solcu, po 5 latach przeprowadziła się do kamienicy na ul. Wspólną, gdzie po dziś dzień zajmuje kilka pięter. To istna alko-świątynia dla przyszłych barmanów, sommelierów, baristów, kelnerów i menadżerów.